Początki "rozwoju" motoryzacji w Gorlicach można określić na pierwsze lata po drugiej wojnie światowej. To wtedy prężnie działał Gorlicki Klub Motorowy, zrzeszający znaczną część właścicieli dwukołowców w okolicy.
Gorlicki Klub Motorowy działał w Gorlicach po II wojnie światowej. W latach 1946 – 1947 w naszym mieście było kilka samochodów osobowych i kilkanaście motocykli. Właścicielami tych ostatnich byli mężczyźni, którzy założyli Klub Motorowy, by wspólnie odbywać rajdy, prowadzić dyskusje nad swoim sprzętem i fantastycznie spędzać razem czas. Przewodniczącym Klubu był Eugeniusz Trojanowicz, właściciel zakładu szklarskiego. On to inicjował motocyklowe wyprawy.
Motocykle członków klubu były różne. Począwszy od starego Triumpha z wystającymi cięgłami gazu i hamulca ręcznego, z twardym wysoko ustawionym siedzeniem tylnym, przez Dekawkę, czy Sokoła Franciszka Czarnoty, właściciela sklepu galanteryjnego.
Aleksander Świrad, powiatowy weterynarz w drodze do pracy na motocyklu "Sokół", 1936 rok (Ze zbiorów Andrzeja Świrada)
Najaktywniejszymi członkami Klubu oprócz tych wymienionych wyżej, byli panowie: Eugeniusz Rydarowski - właściciel zakładu mechanicznego, Mieczysław Apollo, Jan Wojnarski - masarz, Adam Moskal - pracownik spółdzielczości, Bemben -właściciel młyna w Moszczenicy, Franciszek Kormanek - właściciel sklepu masarskiego i Adam Wisłocki - stolarz.
W paliwo zaopatrywano się początkowo z braku stacji benzynowej w sklepie Kalisza, który oprócz farb, sprzedawał też naftę i benzynę. Parę lat później urządzono na gorlickim Rynku „dystrybutor paliwowy”, czyli za ogrodzeniem stało kilka beczek paliwa z ręczną pompą do jego sprzedaży. A jeszcze parę lat później stał już właściwy dystrybutor, co pokazuje poniższe zdjęcie.
Dystrybutor na gorlickim Rynku - w jego miejscu dziś stoi posąg Tereski (Ze zbiorów p. Zachariaszów)
Przejazd motocykli wzbudzał w Gorlicach ogromne zainteresowanie i za pojazdami często biegła gromada dzieci
Jak wspominałam wcześniej, rajdy motocyklowe inicjował prezes Gorlickiego Klubu Motorowego, Eugeniusz Trojanowicz. Wyjeżdżano do Wysowej, Krynicy, Dukli, Żmigrodu czy na Magurę. Nie były to łatwe wyprawy, przede wszystkim ze względu na wyboiste drogi. Jazdę utrudniał też brak teleskopów w motocyklach. To wszystko powodowało, że kierujący swoimi maszynami wracali do domów z poobdzieranymi, czasem do krwi rękami i siniakami na udach.
Na wyjazdy przygotowywano wałówkę i trunki. Zatrzymywano się co kilkanaście kilometrów, by coś przekąsić i popić czymś „na trawienie”. Milicja na te sprawy nie zwracała wtedy uwagi.
Członkowie Gorlickiego Klubu Motorowego spotykali się z zaprzyjaźnionymi klubami, np. z Krosna i Nowego Sącza. Podczas tych spotkań prowadzono długie dyskusje na temat sprawności motocykli, ich ewentualnych ulepszeń i wyczynów.
kkkedtrs07:30, 10.04.2023
A obecnie stare pompy, dystrybutory są czasem u Ricka Harrisona odnawiane z lat swojej świetności w lombardzie w Las Vegas.
Pomoc dla Manueli z Siar. Razem możemy zmienić jej los
Cza pomoc państwo daje na Ukrainę
Pomoc
03:40, 2025-07-03
Jedziesz jak szalony? Trafisz za kratki
Jezdzilem na zakazie a policji smiałem sie w ryj tak samo pluje na sądy co mi zakaz dały. Lafirynda nie bedzie mi mowic co moge a co nie. Pluje na was :).
Je
23:50, 2025-07-02
Pijany rajd w Dominikowicach zakończony obywatelskim zg
Tego się dukać nie da
.
23:05, 2025-07-02
Małopolskie: nielegalna broń i amunicja w sąsiedztwie m
No dwie sztuki amunicji to już poważny arsenał
Ma
22:56, 2025-07-02