O co zapytałaś lekarza tuż po diagnozie?
Szczęśliwie przekazanie mi tej wiadomości było bardzo empatyczne i konkretne. Lekarze wyjaśnili mi, co mnie czeka, jaka jest teraz dalsza ścieżka, założono mi kartę DiLO.
Karta Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego jest elementem Pakietu Onkologicznego, wprowadzonego w 2015 roku. Dzięki karcie DiLO pacjent z podejrzeniem nowotworu wchodzi na ścieżkę szybkiej diagnostyki i leczenia raka.
Dano mi czas na przeczytanie w spokoju wyniku histopatologicznego i zadanie pytań. Pani doktor stwierdziła, że lepiej, żebym zapytała o wszystko teraz niż gdybym miała pytać internetu. Dalej poszło już bardzo szybko. Przekierowano mnie na Oddział Onkologiczny gorlickiego szpitala, gdzie trafiłam pod opiekę wspaniałego lekarza, który w czasie pierwszej wizyty, po zebraniu wywiadu i zbadaniu mnie powiedział, że moje leczenie odbywa się z intencją całkowitego wyzdrowienia. I że rokowania są dobre.
Jakie uczucia i emocje towarzyszyły Ci na samym początku, tuż po diagnozie, i jak w procesie zdrowienia się one zmieniały?
To był emocjonalny rollercoaster. Diagnoza została postawiona na początku stycznia, a my rozmawiamy na koniec października, to 10 miesięcy przechodzenia przez chorobę.
Najtrudniejszymi emocjami były strach i niepewność, a nie da się ich uniknąć w takiej sytuacji. Dużym wyzwaniem jest też czekanie. Niestety jest go dużo w życiu pacjenta onkologicznego. Czekanie na termin badania, potem na wyniki, potem na dawki chemii, na operację, na termin radioterapii itd. Czekanie na korytarzach różnych ośrodków, często wielogodzinne. Ja miałam to szczęście, że z racji wykonywanego zawodu potrafię sobie radzić z takimi wyzwaniami – wiem, jak przekierować swoje myśli, jak zagospodarować swój czas. Ale bywały też chwile zwątpienia, znużenia chorobą, czekaniem czy takim wyłączeniem z „normalnego” trybu, a raz nawet takiego autentycznego lęku o życie, kiedy po chemioterapii wylądowałam na SOR z gorączką neutropeniczną.
Bardzo mi pomagało skupianie się na jednym etapie na dany moment, niewybieganie w przyszłość – ile mnie jeszcze czeka tych różnych etapów zdrowienia, tylko myślenie wyłącznie o tym konkretnym, w którym jestem. No i oczywiście miałam ogrom wsparcia – od rodziny, cudownych przyjaciół, znajomych, a nawet od nieznanych mi osobiście osób, które towarzyszyły mi przez social media.
Czy było coś, co zaskoczyło Cię w tym procesie?
Tak, bo ja nigdy wcześniej poważnie nie chorowałam. Nie miałam do czynienia ze szpitalami i lekarzami (poza urodzeniem dwójki dzieci) i miałam jakiś raczej negatywny obraz państwowej służby zdrowia, zbudowany gdzieś tam na zasłyszanych historiach czy „miejskich legendach”.
Tymczasem okazało się, że na każdym etapie spotykałam empatycznych, ciepłych ludzi – lekarzy, pielęgniarki i inne osoby z personelu. To naprawdę bardzo wspiera pacjenta, jak widzi sympatyczne twarze, a trzeba przyznać, że pracę mają niezwykle obciążająca.
Zaskoczyła mnie jakość usług – np. to, że pacjentki z rakiem piersi kierowane są do krakowskiego BREAST UNIT przy Szpitalu Uniwersyteckim, który jest wyspecjalizowanym ośrodkiem pod konkretnie ten rodzaj nowotworu. I zaskoczyło mnie też, że rak nie pyta o wiek, status materialny, pochodzenie itd. Spotkałam na swojej drodze kobiety absolutnie na każdym etapie życia – więc drogie panie, niestety nie da się być za młodą, za zdrową, za piękną czy za bogatą na raka.
0 2
"Mam raka jajnika i nie użalam się nad sobą na portalach" – jeśli tak, to po co tutaj ten komentarz?
Szanujmy osoby, które chcą opowiedzieć o swojej drodze i wspierają swoją historią innych – bo nie każdy chce i lubi chorować w samotności. Pani Agnieszko – duuużo zdrowia, robi Pani super robotę ❤️ I dla Pani komentującej również – dużo zdrowia oraz miłości, zarówno do siebie jak i do innych.