Marlena Moździńska przez większość swojego życia mieszkała w stolicy i przez lata była „panią od promocji” w jednym z warszawskich teatrów. W końcu postanowiła zrealizować marzenie, które tkwiło w jej głowie od nastoletnich lat, rzuciła wszystko i przyjechała... w Beskid Niski, by prowadzić agroturystykę Nasza Polana w Klimkówce!
Dlaczego akurat Beskid Niski wybrałaś na swoje miejsce na ziemi? Nie szkoda Ci było wyjeżdżać z wielkiego miasta, gdzie miałaś dostęp do „wszystkiego”?
Prawda jest taka, że wybór Beskidu Niskiego był czystym przypadkiem. Od 12 roku życia wiedziałam, że kiedyś zamieszkam na wsi. To marzenie szybko stało się po prostu planem, ale czas studiów i pierwszych dorywczych prac nieco ten plan uśpił. Wizja na dobre odżyła w 2010 roku, kiedy to z moim ówczesnym partnerem, postanowiliśmy plan wdrożyć w życie. Jednak żeby uniknąć brania kredytu (do dziś jestem wielką przeciwniczką kredytów), a jednocześnie zapewnić sobie w życiu spokojny sen, udaliśmy się na cztery lata do Niemiec i tam zarabialiśmy na Naszą Polanę.
W mieście się wychowałam, znam smak miejskiego życia i zawsze chętnie z niego wyjeżdżałam. Fakt, zostawiłam tam mnóstwo znajomych, rodzinę i całe moje kulturalne życie, które prowadziłam dość intensywnie, ale jak się okazało, na wsi też można mieć mnóstwo kultury wysokiej, można mieć zajęcia jogi, świetne spotkania literackie i inne wydarzenia artystyczne.
Czasem ktoś pyta mnie, jak daleko znajduje się najbliższy Lidl czy Biedronka. 16 km odpowiadam, ale gdy droga na zakupy prowadzi przez urokliwe wsie, takie jak Łosie czy Bielanka to wyprawa staje się jednocześnie piękną wycieczką krajoznawczą. Zaznaczam, że nadal bardzo doceniam koloryt tego regionu, o każdej porze roku i w każdą pogodę.
Czy razem z przeprowadzką w Beskid Niski pojawił się pomysł na prowadzenie agroturystyki, czy ta decyzja dojrzewała w Tobie przez dłuższy czas?
Prowadzenie Domu Gościnnego Nasza Polana to był plan od dawna. Równolegle z wyjazdem do Niemiec, zaczęłam prowadzić bloga o tym samym tytule (www.naszapolana.blogspot.com) i tam opisywałam pierwsze kroki, które zaprowadziły mnie do wrót Naszej Polany, opisując też intensywnie zmagania z pracą na obczyźnie.
Nasza Polana to bez wątpienia dom z duszą, w dodatku mający niezwykłą historię. Jak to się stało, że drewniana chata z 1928 roku trafiła w Twoje ręce?
W obecnych czasach, szczególnie gdy jest się poza krajem, najlepiej domów szuka się przez ogłoszenia internetowe. To było moje doświadczenie. Wiele ogłoszeń „pewniaków”, po oględzinach na miejscu, miało zawsze jakieś „ale”. Dom na Flaszy (to przysiółek, w którym znajduje się Nasza Polana) został odwiedzony na samym końcu, bo nie dawaliśmy tej chatce większych szans.
Okazało się, że to była miłość od pierwszego wejrzenia! Nie ukrywam, że wiele zdziałały tu emocje, bo choć widzieliśmy potencjał w tym domu, to chyba nie zdawaliśmy sobie sprawy z ogromu prac, jaki ten obiekt czeka. Ale nie było żal ani jednej przepracowanej godziny. O dokładnym budżecie nie mam pojęcia, bo na pewnym etapie, przestaliśmy liczyć.
Dalsza część artykułu – kliknij strzałkę w prawo.
2 2
Redakcjo, może cykl "Gorliczanie w Polsce i za granicą"?