Od tygodnia nie działa sądecka izba wytrzeźwień. Będziecie zaskoczeni, ilu pijanych wylądowało już „na dołku” w komendzie!

Po dwóch miesiącach od sesji, w czasie której radni Nowego Sącza podjęli decyzję o likwidacji izby wytrzeźwień, zapowiedzi te stały się rzeczywistością. Niestety na nic zdały się spotkania włodarzy gmin Gorlickiego z przedstawicielami policji i szpitala, które miały doprowadzić do utworzenia takiego miejsca w powiecie. Jak go nie było, tak nie ma.
 

[ZT]13375[/ZT]

Duże liczby w statystykach

Od początku 2022 roku do 22 grudnia, czyli dnia, w którym sądecka izba wytrzeźwień działała ostatni raz, gorliccy policjanci aż 374 razy transportowali tam nietrzeźwych zatrzymanych w naszym powiecie. Oczywiście nie jest tak, że to było 374 różne osoby, bo nazwiska się powtarzają, ale tyle razy policjanci korzystali z możliwości izolacji nietrzeźwych w izbie. Kto płacił za ich „pobyt”? Po części gminy, ale dorzucali się do tego i sami „zainteresowani”.

Sądecka izba wytrzeźwień działała w taki sposób, że gminy płaciły nie za liczbę osób, które każdego roku trafiały pod jej dach z danego samorządu, ale za gotowość do pracy. I tak w 2022 roku Miasto Gorlice musiało wygospodarować na ten cel blisko 65 tysięcy złotych.

Nie ma izby i być nie musi

Z art. 39 ustawy o wychowaniu w trzeźwości jasno wynika, że organy samorządu terytorialnego w miastach liczących ponad 50 tysięcy mieszkańców i organy powiatu mogą organizować i prowadzić izby wytrzeźwień. Określenie „mogą”  jest tutaj najważniejsze.

Wiemy, że Miasto Gorlice kontaktowało się w sprawie izby wytrzeźwień z tarnowskimi urzędnikami, bo w ich mieście takie miejsce funkcjonuje. A raczej funkcjonowało prowadzone przez organizację pozarządową, która z nowym rokiem kończy działalność w tym zakresie. Najbliżej nas jest więc izba w Krakowie, tyle że transport nietrzeźwego z Gorlic do Krakowa oznaczałby wyłączenie patrolu na jakieś pięć godzin służby.

Gdzie trafiają nietrzeźwi z powiatu gorlickiego?

Na razie więc gorliccy policjanci muszą radzić sobie sami, a interwencja wobec nietrzeźwej osoby może zakończyć się na trzy różne sposoby.

Mamy możliwość doprowadzenia nietrzeźwego do miejsca zamieszkania, ale tylko wówczas, gdy policjanci mają pewność, że taką osobą zajmie się współdomownik. To oczywiście dotyczy nietrzeźwych, których stan, kolokwialnie mówiąc, pozwala na zawiezienie go do domu

– wyjaśnia komisarz Grzegorz Szczepanek z Komendy Powiatowej Policji w Gorlicach.

Jeśli jednak nietrzeźwy jest wyraźnie poturbowany, chociażby po tym, gdy doznał urazu przewracając się na chodnik, to policjanci wzywają do niego zespół ratownictwa medycznego i to lekarz w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym decyduje czy osoba taka może opuścić lecznicę, czy jednak wymaga hospitalizacji.

Jest też trzecia możliwość – osadzenie w policyjnym areszcie, jeśli nietrzeźwym nie ma się kto zaopiekować, a lekarz stwierdzi, że nie wymaga pobytu w szpitalu, wówczas trafia on do pomieszczeń dla osób osadzonych. Opinia lekarza jest tutaj kluczowa i każdy nietrzeźwy, jeśli nie trafi pod opiekę współdomownika, najpierw zostaje zabrany do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego na konsultację.

Luksusów nie ma się co spodziewać

Osoba, która trafia „na dołek”, jest pod stałą obserwacją dyżurnego, który widzi celę na monitorze komputera, a dodatkowo policjant „dogląda” trzeźwiejącego nie rzadziej niż raz na godzinę.

Grube kraty, drewniana prycza, stolik i krzesła to wszystko, co jest do dyspozycji osadzonego. Zanim trafi do celi, przebiera się w ubranie, które dostaje w komendzie, jednocześnie oddając w depozyt wszystkie swoje rzeczy.

Pijani przebywają w areszcie do wytrzeźwienia, ale nie dłużej niż 24 godziny. W tym czasie oprócz ciepłego i czystego lokum dostają jedynie wodę do picia.

Koszt takiego pobytu to 210 złotych.

Ilu pijanych już trzeźwiało w areszcie?

Od 23 grudnia do dzisiaj w gorlickiej komendzie przybywało 17 nietrzeźwych osób.

Jeśli zdarzy się, że w gorlickim areszcie zabraknie miejsc, to nietrzeźwy trafi do najbliższej komendy, w której będzie mógł zostać osadzony do wytrzeźwienia

– wyjaśnia komisarz Szczepanek.