Kobylanka. Biogazowni ostatecznie nie będzie!

Być może mało kto pamięta, że ponad sześć lat temu, jako pierwsi i przez długi czas jedynie wsłuchiwaliśmy się w protesty mieszkańców Kobylanki, którzy stanowczo sprzeciwiali się by nowy właściciel gorzelni należącej dawniej do rafinerii nafty „Glimar” rozpoczął swą planowaną działalność. Wszystko wskazuje na to, że po sześciu latach sądowych batalii mieszkańcy wygrali i mogą spać spokojnie (przynajmniej na razie).

Gorzelnia w Kobylance powstała, jako część majątku najstarszej polskiej rafinerii – gorlickiego Glimaru. Losy 40-milionowej inwestycji nie były najszczęśliwsze. Ze względu na problemy finansowe kolejnych właścicieli produkcję wstrzymano, później planowano tam budowę wysypiska śmieci z kompostownią, ale projekt upadł. 

Kilka dni temu minęło równo sześć lat, kiedy to na naszych łamach pojawiła się po raz pierwszy informacja o tym, że dawna gorzelnia w Kobylance ma nowego właściciela, a ten planuje jej rychłe uruchomienie. Problem w tym, że pomysłu na nowe przeznaczenie obiektów gorzeli całkowicie nieakceptowani mieszkańcy Kobylanki, ale także znacznej części Gorlic.

Zrozpaczeni mieszkańcy Kobylanki próbowali zainteresować problemem odpowiednie organa władzy Państwowej, jednak nikt nie chciał z nimi wtedy rozmawiać. W końcu zwrócili się z prośbą o pomoc do lokalnych mediów. Wtedy, jaki pierwszy pomocną dłoń wyciągnął do nich jedynie portal GORLICE24.pl, a po jakimś czasie, gdy temat stał się już głośny i nośny dołączyli też inni dziennikarze.

[ZT]3235[/ZT]

Nasze dziennikarskie śledztwo i przedstawione w nim ustalenia wywołały natychmiastową reakcję ze strony ówczesnego wójta Gminy Gorlice Ryszarda Guzika, który w niespełna dobę od pierwszej publikacji przesłał do nas swoje oświadczenie w przedmiotowej sprawie

[ZT]3237[/ZT]

Minęły kolejne trzy dni i w Kobylance odbyło się nadzwyczajne zebranie mieszkańców przeciwnych budowie biogazowi w ich miejscowości. Tym razem jednak dysponowali oni mocnymi argumentami przywiezionymi, aż z dalekiego Kalisza.

[ZT]3243[/ZT]

Protest przybrał na sile, a protestujących przybywało z dnia na dzień. Liczba podpisów pod apelem grubo przekroczyła tysiąc.

Po tych wydarzeniach w temacie biogazowi nastąpiła nagle cisza. Wszyscy myśleli, że po medialnym nagłośnieniu problemu, licznych protestach mieszkańców pomysł umarł śmiercią naturalną. Tymczasem …. w pierwszej połowie marca 2015 roku kobylańska gorzelnia znów ożyła. Na jej terenie pojawili się robotnicy i ciężki sprzęt budowlany. Kolejny raz poproszono nas o zainteresowanie się sprawą. Zaczęliśmy, więc bacznie przyglądać się temu, co się tam dzieje.

[ZT]4136[/ZT]

Niespodziewane rozpoczęcie prac, ich tempo, a przede wszystkim skrytość niestety bardzo szybko przyniosły tragiczne efekty. Na terenie zakładu zginął 52-letni pracownik ekipy remontowej.

[ZT]4123[/ZT]

Kolejny raz gorzelnia „zapadła w letarg”, a jej losy i protesty mieszkańców utknęły w sądowej machinie. Jak udało się jednak ustalić redakcji GORLICE24.pl Wszystko wskazuje na to, że po sześcioletniej batalii dobiega końca sprawa rozbudowy gorzelni i budowy biogazowni w Kobylance.

Po dwóch wyrokach Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie i trzech decyzjach Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Nowym Sączu inwestor zdecydował, że wycofuje się z planowanej inwestycji, która według opinii specjalistów mogła być uciążliwa dla otoczenia.

Czy to koniec zagrożenia odorami w Kobylance, Gorlicach i najbliższej okolicy samej gorzelni? Czas pokaże, a wieść gminna głosi, że obiekt ma już nowego właściciela, niestety jego plany związane z dawną gorzelnią nie są jeszcze nikomu znane. Na pewno mieszkańcy tamtej okolicy muszą trzymać rękę na pulsie, ale zawsze mogą liczyć też na nasze wsparcie jeśli zajdzie taka potrzeba, choć warto wspomnieć, że nasze zaangażowanie się w temat i jego nagłośnienie opinii publicznej przypłaciliśmy kilkoma groźbami sugerującymi odstąpienie od pisania tekstów w tej sprawie, a kiedy to nie przyniosło efektów próbowano nas dyskredytować posuwając się do dość "podłych metod". My podobnie, jak protestujący mieszkańcy nie daliśmy się jednak zastraszyć.