Rozmowa z trenerem Glinika Gorlice Tomaszem Wackiem. Po 30. kolejkach czwartej ligi małopolskiej prowadzony przez niego GKS zajmuje dobre siódme miejsce w tabeli. Osiem punktów przewagi nad strefą spadkową na cztery kolejki przed końcem sezonu nadal nie gwarantuje jednak spokojnego ligowego bytu.
Panie trenerze w sobotę zremisowaliście na własnym stadionie z Orłem Ryczów 1:1. Jest radość z kolejnych punktów czy raczej zawód, że nie udało wywalczyć się kompletu?
T.W.: Na pewno odczuwamy niedosyt, w przeciągu całego spotkania byliśmy lepszą drużyną. Mieliśmy więcej sytuacji, częściej utrzymywaliśmy się przy piłce, ale zabrakło nam szczęścia i podejmowania lepszych decyzji pod bramką gości. Przydarzył nam się jeden błąd zakończony stratą bramki, dążyliśmy do odrobienia strat, ale Orzeł mądrze się bronił. Szkoda szansy Skowrońskiego – piłka po jego strzale odbiła się od poprzeczki. Gdyby to wpadło może poszlibyśmy za ciosem.
Gola na wagę remisu zdobyliście w 73. minucie za sprawą Piotra Gogoli (Orzeł strzelił bramkę w 23. minucie).
T.W.:Wyrównaliśmy w końcówce po indywidualnej akcji Gogoli. Brakło nam już czasu, by zdobyć drugą bramkę. W doliczonym czasie gry Sebastian Matuszyk miał dobrą okazję, była to jedna z dwóch naszych sytuacji w krótkim odstępie czasu, ale ogółem wywalczyliśmy punkt, podzieliliśmy się z rywalami.
Orzeł okazał się mocnym zespołem (obecnie zajmuje wysokie piąte miejsce w lidze).
T.W.:Trzeba przyznać, że był to przeciwnik, który w tej rundzie nazbierał dużo zwycięstw. Trzeba szanować ten punkt, dla nas zawsze jest to zdobycz.
Passa Glinika bez porażki w lidze trwa już siedem kolejek.
T.W.:Cieszy mnie to, że w meczu z Orłem dążyliśmy do wyrównania i to nam się udało. Goniliśmy, goniliśmy i w końcu coś udało się strzelić. Podtrzymaliśmy serię, takie passy cieszą, dzięki temu zawodnicy wierzą we własne siły. Oczywiście statystyki to jedno, a drugie to ligowy byt.
W czwartek 8 czerwca, czyli w święto Bożego Ciała mieliście zagrać w Niecieczy z Bruk-Betem II, który w tabeli zajmuje drugie miejsce.
T.W.:Mieliśmy grać ósmego, ale spotkanie zostanie zapewne przełożone na środę 7 czerwca na godz. 18. W czwartek jest święto, każdy z nas ma rodzinę, optowaliśmy za przełożeniem meczu, rywale myślą podobnie. Związek zrozumiał naszą propozycję i zgodził się na wcześniejszą datę.
Będzie trudny mecz. Najpierw wicelider, następnie trzy mecze na ostrzu noża, z drużynami walczącymi o utrzymanie w lidze. Mamy pewien zapas punktowy, ale chcemy ten nasz byt w 4. lidze potwierdzić jak najszybciej, by nie patrzeć na innych. Wiadomo, że najlepiej jest patrzeć na siebie.
Wszyscy w pańskim zespole są zdrowi?
T.W.:Są drobne urazy i kilku graczy musi pauzować za kartki. Do Niecieczy udamy się na pewno bez Kuligi, Gogoli i Śliwy pauzujących za kartoniki. Nasz kapitan Dawid Drąg ma uraz, pojedziemy więc tam mocno osłabieni, ale patrząc z drugiej strony – w moim zespole na ławce siedzą zawodnicy, którzy potrafią grać w piłkę i mają właśnie okazję wskoczyć do składu na dłużej.
Naruszono regulamin portalu lub zgłoszono nadużycie. Komentarz został zablokowany przez administratora portalu.