Rozmawiamy z koszykarzem MKS Gorlice, jednym z liderów zespołu, Dariuszem Oczkowiczem (rocznik 1981).
[ZT]30189[/ZT]
Zdaje się, że upływ czasu nie robi na Panu najmniejszego wrażenia. W tym sezonie 3. ligi osiąga Pan imponujące wyniki. Tylko w meczu z Regisem w Wieliczce rzucił Pan 36 punktów (wygrana MKS 71:62).
Forma jest wysoka, po to w końcu trenujemy. Każdy robi co może. To liga półamatorska, mamy też swoje inne zajęcia zawodowe, ale jak powiedziałem robimy co możemy. Ćwiczymy trzy razy w tygodniu, by w weekend wyjść na parkiet i pokazać się z jak najlepszej strony. Koszykówka jest na tyle skomplikowanym sportem, że nieraz kibic pomija wiele aspektów. Czasem w statystykach tego nie widać, ale każdy z nas wykonuje na boisku ciężką pracę.
Ma Pan niezwykle bogate doświadczenie. W 2016 roku został Pan MVP 1. ligi, a w roku 2010 był Pan uczestnikiem meczu gwiazd 1. ligi. Jak wspomina Pan tamten okres spędzony w Krośnie?
To było fajnych dwadzieścia lat. Całe koszykarskie życie spędziłem w Krośnie, wcześniej chwilę w Przemyślu. Są tam wspaniali ludzie, którzy pomogli mi zorganizować moje życie. Wtedy też pracowałem w Gorlicach, a z reguły na tym wyższym poziomie nie pozwala się np. na uniknięcie porannego treningu, ja miałem jednak takie przyzwolenie, by dojechać na popołudniowe zajęcia. Oni wiedzieli, że i tak dam z siebie wszystko na meczu. Umożliwiono mi realizację pasji, jaką jest gra w koszykówkę, ale ja też dostarczyłem kibicom wielu ciekawych emocji.
Czym zajmuje się Pan obecnie? Wiemy, że prócz gdy dla MKS spełnia się Pan zawodowo.
Całe życie pracuję w OSiR w Gorlicach, zajmuję się organizacją imprez sportowych dla dzieci i dorosłych. To zupełnie różne przypadki, jeśli mowa o emocjach w trakcie gry i pracy. Lubię swoje zajęcie, trafiłem na działalność, która sprawia mi autentyczną frajdę. Cieszę się z udziału dzieciaków w poszczególnych zawodach, to satysfakcjonujące gdy uda się zorganizować im czas. Za tą pomarańczową piłką próbowałem biegać od dziecka, to moja pierwsza miłość. Miałem to szczęście, że spotkałem tych ludzi, którzy pomogli mi zaistnieć. Pan Stefan Maryńczak załatwił mi trening w Przemyślu. Tam wraz z Łukaszem Puścizną zostaliśmy przez rok w 2. lidze. Był tam też m.in. trener Wiśniowski, którego dobrze wspominam. Jedno wiem, najlepiej jak człowiek może łączyć swoją pasję z zarabianiem na życie.
Skąd wziął się pseudonim "Orka"?
Sam nie wiem. Moje nazwisko sugeruje coś innego. W dzieciństwie miałem przyjaciela, który tak mnie zaczął nazywać. To się przyjęło.
Ile zamierza Pan jeszcze pograć w barwach MKS?
Nie mam takich planów. Wszystko zależy od tego, jak będzie ze zdrowiem. W tym wieku trzeba uważać na kontuzje. Patrząc na Wojtka Rykałę, który zbliża się do pięćdziesiątki i radzi sobie na poziomie 3. ligi, wciąż mi się chce. W Gorlicach chciałbym awansu do 2. ligi, tego się trzymam!
Słowo do fanów gorlickiego basketu?
W tym sezonie chcemy powalczyć o coś więcej. Nie tylko chcemy sobie pograć, ale wychodzimy na parkiet po to, by zwyciężać. Na chwilę obecną uniknęliśmy porażek, ale w turniejach półfinałowych i finałowych poziom jest już wyższy. Na pewno nie jechalibyśmy tam jedynie wystąpić, ale coś ugrać. 19 stycznia gramy z Tarnowem (MUKS 1811 Unia, mecz przełożony na prośbę gości). Liczymy na głośny i liczny doping naszych gorlickich kibiców, tak jak do tej pory.
[ZT]30383[/ZT]
Seba ( Szczecin)13:53, 06.01.2025
Darek pozdrawiam Cie mocno. I zawsze Ci kibicuje z dalekiego morza.
Gaśnica18:36, 06.01.2025
Tylko koszykówka!!! Uczcie się kopacze
0 1
ale rozumiem intencje. Niestety, na kosza sponsor da milion na topowy klub i to jest u nas dużo, a w kopanej da 10 milionów na lada jaki. Z taką siłą nie wygrasz.